
Artykuł ukazał się w Medical Maestro Magazine, Vol. 7, s./p. 889-1036
Anna Rusin: Fotografię traktuje Pan jak hobby, które odpręża i relaksuje, czy też jest Pana pasją, w którą wkłada Pan serce?
Krystian Owczarczak: We wszystko co robię wkładam serce, inaczej nie warto się w nic angażować. Niewątpliwie świat fotografii odcina mnie od codzienności. Czas, w którym zajmuję się fotografią, jest dla mnie chwilą odprężenia i zastanowienia nad kompozycją zaplanowanych zdjęć oraz nad projektami nowych. Projektowanie przyszłych zdjęć zostało mi z czasów, kiedy trudno było zdobyć filmy, które tanie nie były, miały tylko 36 klatek i musiały być dobrze naświetlone, bez możliwości bieżącego podglądu. Miało to też posmak ekscytującego niepokoju, gdy nie było już scenografii i modeli, a film jeszcze nie wrócił z zakładu fotograficznego. Dziś, w dobie fotografii cyfrowej, już tego nie doświadczamy. Jest natomiast dylemat: które ujęcie z kilkunastu takich samych jest najlepsze?
Wiem, że na co dzień wykorzystuje Pan aparat fotograficzny w swojej pracy zawodowej…
Dla mnie aparat fotograficzny zawsze był również narzędziem pracy w gabinecie; swoich pacjentów fotografuję od dawna. W pracy stomatologa estety bardzo ważne jest posiadanie możliwości komunikowania się z pracownią protetyczną, a także z samym pacjentem, za pomocą obrazu. Utrwalona na zdjęciu twarz pacjenta, kolorystyka jego zębów, układ warg – pozbawia modele gipsowe bezduszności. Fotografia przybliża pacjenta do twórców jego przyszłego wizerunku, czyli lekarza i ściśle z nim współpracującego technika dentystycznego
Kiedy zaczął się Pan interesować fotografią?
Fotografią zacząłem interesować się już w szkole podstawowej. Dostałem wtedy w prezencie na urodziny mój pierwszy aparat fotograficzny. Od tego momentu zaczęła się moja nieustająca przygoda i fascynacja fotografią.
Czy poświęca Pan swojej pasji dużo czasu?
Kiedyś poświęcałem dużo więcej (uśmiech). Potrafiłem wstać o świcie, aby sfotografować wschód słońca, uwiecznić tajemnicze mgiełki lub wybrać się na plener zdjęciowy z Julią, moją córką i jej przyjaciółką Agnieszką. Teraz od jakiegoś czasu prowadzę wykłady i kursy dla lekarzy, między innymi z dokumentacyjnej fotografii stomatologicznej, a to wymaga dużego zaangażowania w przygotowania, wprawdzie też fotograficznego, ale już od strony zawodowej.