Strona główna KULTURA, SZTUKA I ROZRYWKA Leczę Wasze dusze – Grażyna Brodzińska

Leczę Wasze dusze – Grażyna Brodzińska

Grażyna Brodzińska – Pierwsza Dama polskiej sceny muzycznej. Śpiewa repertuar operetkowy, operowy, musicalowy oraz przeboje świata. Prezentuje najwyższy kunszt sztuki wokalnej. Znakomita aktorka i tancerka. Obdarzona urodą, scenicznym temperamentem, śpiewa, tańczy, czaruje publiczność teatralną i filharmoniczną. Występuje gościnne w teatrach muzycznych w całej Polsce. Jako solistka bierze udział w koncertach oraz widowiskach multimedialnych. Współpracuje z czołowymi orkiestrami filharmonicznymi i operowymi. Córka śpiewaczki Ireny Brodzińskiej oraz Edmunda Waydy – tenora, reżysera i dyrektora teatrów muzycznych. Jeszcze jako studentka debiutowała w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Od tamtej pory nieprzerwanie występuje na scenie. Niezwykły talent artystki podziwia publiczność nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Wiele składa się na to, że Grażynę Brodzińską postrzegamy jako prawdziwą gwiazdę: delikatna uroda, piękne suknie, trafny dobór repertuaru. Damę czyni z niej wrodzony wdzięk, który kryje się w słowach, gestach, we wszystkich ruchach. Nie da się precyzyjnie określić, na czym polega czar, można go jedynie podziwiać.

8796
PODZIEL SIĘ

Artykuł ukazał się w Medical Maestro Magazine, Vol. 12, s./p. 1629-1776

Magdalena Szumska: Podczas premiery „Hello, Dolly!” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu dawała Pani widzom tyle radości! Niepotrzebne są zbliżenia kamery, by zobaczyć Pani energię.
Grażyna Brodzińska: Kocham ten zawód! Daje mi on wiele satysfakcji.

Miewa Pani tremę przed wyjściem na scenę?
Zawsze. W miarę upływu czasu jest ona coraz większa, bo widz jest bardziej wymagający, więc i odpowiedzialność wzrasta. Ważne, aby publiczność jej nie zauważyła. Powinna mieć wrażenie, że jest to wszystko łatwe, piękne i naturalne. Brak tremy to rutyna, a publiczność od razu ją wyczuje i absolutnie nie zaakceptuje, mam na myśli oczywiście rutynę.

Czy ona jest czynnikiem warunkującym doskonałość?
W pewnym sensie tak, moja trema mnie mobilizuje. W tym zawodzie, jak zresztą w wielu innych potrzebna jest adrenalina, motywacja do dążenia do doskonałości. Jej brak oznaczałby lekceważenie widzów, a dla mnie publiczność jest najważniejsza.

Dzisiejszy świat docenia ludzi z pasją. Wydaje się, że musical „Hello, Dolly!” dodaje widzom skrzydeł. Pani rola to istne pozytywne szaleństwo!
Cieszę się, że Pani tak to odbiera. Była ona dla mnie ogromnym wyzwaniem, zwłaszcza po filmie z Barbrą Streisand – cudowną artystką, która nie tylko fantastycznie śpiewa, ale jest również świetną aktorką. Miałam wątpliwości czy dam radę, ponieważ prywatnie jestem zupełnie inną osobą, ale obawy na szczęście okazały się niepotrzebne.

Grażyna Brodzińska jako Dolly w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, fot. R.LakPo raz pierwszy zagrała Pani Dolly w Teatrze Muzycznym w Gliwicach?
Tak, pamiętam, że dyrektorzy teatru dosyć długo namawiali mnie, żebym podjęła się tego zadania. Byli na szczęście bardzo uparci. Spektakl odniósł duży sukces.

W Gliwicach spędziła Pani część swojego życia.
Urodziłam się w Krakowie, ale ze względu na charakter pracy moich rodziców przeprowadziliśmy się wkrótce na Śląsk. Moja mama była znakomitą śpiewaczką, aktorką oraz tancerką. Tata był dyrektorem wielu teatrów, a także znakomitym tenorem i reżyserem. Jeździłam z nimi po różnych miastach, a zaczęło się od Gliwic. Miałam wówczas około pięciu lat. Wracam tam do dzisiaj.