
Wywiad ukazał się w Medical Maestro Magazine, Vol. 10, s./p. 1133-1480
To przede wszystkim nasza pasja, idziemy do pracy ciesząc się, że spełniamy nasze marzenia. Dodatkowo mamy możliwość zarobienia na życie.
Jesteśmy chyba najszczęśliwsi na świecie.
Marcin Szumski: Reprezentują Panowie 41. Bazę Lotnictwa Szkolnego z Dęblina i na co dzień latają na śmigłowcach. Czym różni się latanie śmigłowcem od latania samolotem?
Arkadiusz Wiciejowski: Przede wszystkim latanie na śmigłowcu wymaga od nas dużo więcej umiejętności manualnych niż jest to konieczne w lotnictwie samolotowym, ponieważ samolot skonstruowany jest inaczej niż śmigłowiec. Główną siłę nośną samolotowi dają skrzydła, a śmigłowcom wirnik nośny. Zarówno w samolocie, jak i w śmigłowcu do sterowania służy drążek, lecz w śmigłowcu tak zwane orczyki, czyli pedały służą do sterowania ciągiem śmigła ogonowego, a w samolocie do wychylenia steru kierunku.
Dzisiaj ludzie – szczególnie biznesmeni – chcą szybko się przemieszczać. W jaki sposób zdobyć można podstawową licencję pilota?
A.W.: Żeby zdobyć licencję pilota samolotowego, śmigłowcowego lub szybowcowego, trzeba przejść szkolenie, które jest organizowane w certyfikowanym ośrodku szkolenia lotniczego. Takich ośrodków w Polsce jest wiele, możemy je znaleźć w każdym województwie. Jednak nie każdy z ośrodków szkoli w pełnym zakresie, tzn. do licencji samolotowej i śmigłowcowej jednocześnie.
Uzyskanie licecji pilota poprzez wstąpienie w szeregi armii jest tańszą ścieżką niż zdobycie uprawnień we własnym zakresie?
Radosław Trzcionkowski: Wojsko nigdy nie żądało pieniędzy za szkolenie. Szkoląc się w cywilu, trzeba za wszystko płacić, za każde badania okresowe, egzaminy teoretyczne, każdą godzinę lotu. Szkolenie lotnicze w wojsku odbywa się na koszt Ministerstwa Obrony Narodowej, lecz armia nie daje żadnej licencji cywilnej, żadnych cywilnych uprawnień.
Ile mieliście lat, kiedy podjęliście decyzję o zostaniu pilotem?
Mateusz Antoniewicz: Ja podjąłem decyzję w ósmej klasie szkoły podstawowej, miałem wtedy 14 lat. Złożyłem dokumenty do ogólnokształcącego liceum lotniczego w Dęblinie. Tam uczyłem się 4 lata, a później zacząłem studia w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych.
A.W.: U mnie było podobnie. Ja w zasadzie wychowałem się na lotnisku, od zawsze byłem z tym związany.
R.T.: Jestem tutaj najmłodszy spośród kolegów, w moim przypadku system edukacji był inny, bo kończyłem gimnazjum. Mój tato nosił mundur, był strażakiem, ja też zawsze chciałem mieć mundur, więc zostałem pilotem. Mieszkałem – i nadal mieszkam – niedaleko Dęblina, często obserwowałem samoloty, śmigłowce, które podchodzą do lądowania, zawsze mi się to podobało.