
Magdalena Szumska: Jest Pan nie tylko scenarzystą, ale i współproducentem filmu „Bogowie”. Jego scenariusz jest wielkim sukcesem polskiej kinematografii.
Krzysztof Rak: Tak, to prawda. Symbolika wczorajszej projekcji jest taka. Jesteśmy właśnie w Zamku Krzyżackim, a „Krzyżacy” to film, który miał największą frekwencję w historii kinematografii polskiej. Aż 30 mln ludzi poszło zobaczyć go w kinie! Jest więc z kim się ścigać. Na „Bogów” na tę chwilę poszły 2 mln ludzi. To bardzo wysoki wynik, który plasuje nas w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych polskich filmów na przełomie ostatnich 25 lat. Bardzo nas to cieszy, ponieważ robiliśmy ten film z pewnym poczuciem misji. Jest on dobrze opowiedzianą historią bardzo ciekawego bohatera, ale porusza też pewne istotne tematy. Dotarcie do tak ogromnej liczby widzów pokazuje, że misja została wykonana.
Bardzo wielu Polaków wypowiada się o tym filmie pozytywnie. A jaki jest odbiór lekarzy, którzy mają pojęcie o tym, o czym Pan mówi ustami różnych aktorów w tym filmie?
Z tego, co do mnie dociera wynika, że jest on istotną inspiracją, szczególnie dla młodych lekarzy. Większość starszej kadry medycznej, która dobrze pamięta czasy ukazane w filmie, podkreśla, że atmosfera tamtego okresu w medycynie polskiej została wiernie oddana. Są też głosy sprzeciwu wobec pokazywaniu pewnych rzeczy, których zazwyczaj się nie pokazuje.
Alkohol, papierosy?
Tak. Do tej pory pali się w polskich szpitalach. Od momentu kiedy poznałem pracę tych ludzi, kompletnie mnie to nie dziwi. Szczególnie tych wykonujących zawody operacyjne, chirurgów, kardiochirurgów, neurochirurgów. To są niebywale stresujące zajęcia.
…i wymagające?
My tu swobodnie rozmawiamy, a oni codziennie ratują ludzkie życie. Ten stres, obciążenie, odpowiedzialność – wymagają jakiegoś rozładowania. Często są to papierosy – choć jest absurdalne, że lekarze też palą. Zatem odbiór tego filmu przez lekarzy jest raczej pozytywny. Starałem się stawiać w tym scenariuszu pytania i myślę, że Łukasz Palkowski – reżyser, też raczej stawia pytania, niż daje odpowiedzi. A więc prowokujemy. Chcieliśmy, żeby film był powodem rozmów, dyskusji o etyce zawodowej, o trudach tego zawodu. Nie jestem ekspertem, ale słyszę opinie, że mało młodych ludzi idzie pracować w zawodach medycznych z prawdziwego powołania i poczucia misji. Być może ona dziś już wcale nie jest potrzebna.
Misja?
Tak, może nie jest. Może lepiej być rzemieślnikiem, dobrze się nauczyć zawodu i porządnie go wykonywać? Ja tego nie wiem. Ten film absolutnie nie daje odpowiedzi, jedynie stawia pytania o te zagadnienia i to jest jedno z nich, a jest ich dużo więcej. I wiem, że takie dyskusje się toczą.